niedziela, 8 stycznia 2017

Taki Real chce się oglądać

W ostatnich latach początki roku dla Realu Madryt nie zawsze bywały udane. Zespół lubił tracić głupio punkty, powiększać stratę do lidera, czy odpadać z Copa del Rey. W tym roku wreszcie wydaje się być inaczej.

Zinedine Zidane środowym meczem z Sevillą domknął swój genialny rok na stanowisku trenera Realu. Rozegrał w tym czasie 53 mecze, wygrywając 41, remisując 11, a przegrywając tylko 2 spotkania. W tym czasie zdobył 3 trofea, co oznacza pucharów było więcej niż przegranych meczów.

Początek tego sezonu był jednak nerwowy. Kilka głupich remisów w lidze i wielokrotny zarzut o brak należytej intensywności wlewały niepokój w serca kibiców. Do tego spora liczba kontuzji, która naturalnie wymuszały rotację składem. Cztery wrześniowe remisy również nie nastrajały optymizmem, zwłaszcza, że problemem był brak czystych kont.

Koniec końców wydaje mi się, że każdy z fanów piłki nożnej na świecie, chciałby mieć takie kryzysy jaki miał Real Madryt. 39 meczów bez porażki musi robić wrażenie, a warto dodać, że właśnie w momentach krytyki, zespół Zidane'a pozostawał niepokonany. Mnie natomiast zachwyciło co innego.

Zimowy okres przygotowawczy.

A właściwie mini-okres przygotowawczy, zaledwie kilka dni w przerwie zimowej, które Zidane wykorzystał na poprawę wydolności zawodników. Real w pierwszych meczach 2017 roku wyglądał rzeczywiście galaktycznie. Był niedościgniony i nieuchwytny w żadnych momencie. Już wiemy, czym jest mityczna intensywność, co to znaczy wysoki pressing i bronienie już na połowie rywala.

Real, który obejrzeliśmy w dwóch pierwszych meczach nowego roku, to kwintesencja futbolu. To wzór, do którego inne kluby mogą dążyć. A nawet powinny dążyć. Jeszcze po finale KMŚ pisałem tutaj, że Real Madryt kondycyjnie zapłaci za dogrywkę w meczu z Kashimą. Póki co zupełnie tego nie widać, ale jednocześnie nie należy zapominać, że do marcowej przerwy reprezentacyjnej Real bedzie musiał grać dwa razy w tygodniu.

Porażka na pewno przyjdzie w tym okresie. Jednym z wad takich cudownych serii jest to, że prędzej czy później są one przerywane. Ale oglądanie tak intensywnie grających "Królewskich" pozwala sądzić, że przyjdzie ona dopiero za jakiś czas.

Inną sprawą są rotacje jakich dokonuje szkoleniowiec "Los Blancos". Oczywiście, część z nich jest wymuszona przez kontuzje. Jednak są one kluczowe do tego, aby cały zespół zachował świeżość. I kto wie, czy nie warto byłoby poświęcić rekord już w meczu pucharowym wystawiając tam rezerwowy skład. Bo na Modricia, Marcelo i Casemiro trzeba chuchać i dmuchać, a wyjazdowe zwycięstwo z Sevillą lepiej odnieść już w lidze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz