Jedna z najdłuższych sag transferowych tego okienka zakończyła. Z punktu widzenia kibiców Wisły Kraków jest to jednak gorzki koniec, bo Krzysztof Mączyński wylądował w Legii.
Sam zawodnik odejść mógł już w zeszłym roku. Wtedy jednak, z powodu zamieszania w klubie nie miał kto parafować jego umowy do włoskiego Chievo Verona. Potem pojawiło się zainteresowani Slavii Praga, Jagiellonii Białystok i Legii, która finalnie wygrała walkę o piłkarza.
Transfery na linii Kraków - Warszawa od zawsze budziły emocje. Ostatnie dwie sprawy odbijały się jednak mniejszym echem, bo zarówno Konrad Handzlik jak i Radosław Cierzniak nie zyskali sobie takiego uznania jak reprezentant polski. Problem leży jednak gdzie indziej - w obietnicach bez pokrycia, które Mączyński rzucał na prawo i lewo.
Problem leży w przywiązaniu do klubu i szacunku sympatyków (także tych najmłodszych), który popularny Krzysiu jednał sobie w Krakowie. Był w końcu wychowankiem klubu, który wrócił po kilku latach jako w pełni ukształtowany piłkarz. Dodatkowo, identyfikował się z klubem, czy to w mediach (wypowiedzi w Canal+ - Nie przejdę do Legii), czy na portalach społecznościowych, gdzie niezwykle często wchodził w interakcje z kibicami Wisły.
Prawda jest jednak taka, że ten związek od dawna był sobą zmęczony. Zarówno jedna strona jak i druga chciała go zakończyć, a gdzie pojawia się taka wola, tam szybko można dopisać sobie dalsze wersy tej opowieści. Dość powiedzieć, że w kuluarach mówiło się, że jest to na tyle toksyczny stan, że samo pozostanie nie przyniesie korzyści żadnej ze strony. Odejście wydawało się więc naturalnym stanem rzeczy.
I o to do niego nikt nie będzie miał pretensji.
Te pojawią się dopiero, gdy prześledzi się wydarzenia i samo zachowanie zawodnika w ostatnich dniach. Pyskówki do dziennikarzy na treningach można jeszcze zrozumieć. W końcu w Krakowie nigdy nie miał "dobrej prasy". Jednak brnięcie w kłamstwo i hipokryzja zawsze jest niewybaczalna.
Jeszcze w środę zarzekał się, że informacje o Legii nie są prawdziwe. Jeszcze w zeszłym tygodniu zapowiadał spokój. Jeszcze w czerwcu nigdzie się nie wybierał, choć jednocześnie prał brudy w ogólnopolskich mediach.
Później pojawiły się pyskówki z kibicami i dalsza polemika, by już w czwartek zmienić swój login na Twitterze. Cóż, taka kolej rzeczy. Wizerunkowo ten transfer nie został dobrze rozegrany. Tak samo jak całe zachowanie Mączyńskiego. Po co te deklaracje i puste słowa, których jednak nie sposób się oduczyć.
Po co Ci to było?
Piłkarzem się bywa w trakcie kariery, człowiekiem się jest całe życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz